poniedziałek, 31 maja 2010

Wszystko co kocham

Kolejny film, z którego obejrzeniem długo zwlekałam. Młodzi aktorzy, polski punk rock i czasy PRL to to co najbardziej lubię. Jednak po 30 min filmu miałam ochotę go wyłączyć. To chyba najgorsze co może być w filmie- mało przekonujący początek. Zastanawiałam się do kogo twórcy chcą tym filmem dotrzeć. Myślę, że jedyną grupą wiekową której może się on podobać są nastolatkowie. Osoby, które pamiętają lata 80 z pewnością nie będą zadowoleni. Historia Polski stoi jakby obok całej fabuły. A akcja jest niezwykle banalna, szekspirowska, sprana i generalnie znana wszystkim z oper mydlanych. Sądziłam, że to będzie historia o grupie młodych ludzi których połączyła muzyka. Jednak zawiodłam się. Fabuła jest pociachana, w sumie może reżyser uważał ze tak gwałtowne przeskoki i niedopowiedzenia sprawią, ze film będzie mniej banalny. Nie udało się. Niektóre sceny wydają mi się totalnie niepotrzebne, inne zaś kończą się zbyt szybko. Jak np watek festiwalu w Koszalinie. No i muzyka. Miało być dużo polskiego punk rocka. I muszę przyznać, że utwory świetne, ale baaardzo mało. Całą resztę scen zaopatrzono w kompletnie niepasująca liryczną melodię. Psuło to nastrój, dramat sytuacji o wiele łatwiej jest wykazać mocnym brzmieniem( Radze porównać 2 interpretacje utworu "Zobaczysz". ) Zdecydowanie sie na tradycyjna muzykę filmową wydaje mi sie po prostu niekonsekwentne i sprawia, ze cały ten obrazek wydaje mi się strasznie nierzeczywisty. A przecież jest tyle dobrego punk rocka... pochwalić jednak mogę zdjęcia. Kamerzysta naprawdę się postarał. Niektóre ujęcia sa bardzo ciekawe, ładne widoczki. Myślę, ze to duży skok w polskim kinie gdzie rzadko można znaleźć dobry obraz.

sobota, 29 maja 2010

Samotny mężczyzna

W historii obejrzanych przeze mnie filmów o gejach wyróżnić chyba mogę 2. : "Tajemnica brokeback mountain" i "Obywatel Milk". Od dłuższego czasu jednak czekałam na "Samotnego mężczyznę". Usłyszałam o nim dzięki mojej chorobliwej pasji do "Skinsów" ponieważ jedną z ról gra tam Nicholas Hoult i no... mówiąc krótko obnaża on tam swoje pośladki aż dwukrotnie :) ale nie o tym nie o tym bo te sceny nie przykuły tak mojej uwagi.
Baaardzo długo zwlekałam z obejrzeniem tego filmu, najpierw matura potem potrzeba odmóżdżenia a wiedziałam, że nie jest film obok którego mozna przejśc obojętnie. I nie pomyliłam się!
Przez tą długa przerwą pomiędzy zbieraniem wiadomości o nim a obejrzeniem "Samotnego.." sprawiło ze dopiero w czasie napisów ( a uwierzcie mi, że jest to film, który wyłącza się dopiero po znacznej części napisów...) olśniło mnie kto jest jego twórcą. Tom Ford! a zawód rezysera jest tu szalenie wyczuwalny.
Film jest niezykle zmysłowy. Przepełniony zapachem lakieru do włosów i ciężkich perfum, dotyku idealnie wyprasowanej koszuli. Wszystko to otacza atmosfera czasów, w których królował eyeliner i czerwona szminka. Obraz wydaje się bardzo realny i rzeczywisty, w pewnej chwili wydawało mi się, że gdybym tylko wyciągnęła rękę, mogłabym poklepać Colina Firtha po ramieniu... No właśnie co do Firtha. To jego rola. To jego film. Przyćmiewa on nawet niesamowitą Julianne Moore. Z resztą w obsadzie znaleźli się jedni z najatrakcyjniejszych aktorów, ale to tylko moje subiektywne zdanie.
Ach! jeszcze muzyka! przepiękna, którą słuchać teraz będę mogła przez długi czas, fenomenalnie wpasowuje się w charakter filmu. Nic dziwnego, ze jej twórcą jest polski kompozytor- Abel Korzeniowski. W dodatku urodził się on tego samego dnia co ja! Wiadomo, ze świadczy to o tym, ze jest to wybitna jednostka :)
Jednym słowem polecam, polecam, polecam! Już dziś wpisuje ten film na moją listę zaczarowanych dzieł i na pewno obejrzę go jeszcze minimum 5 razy :)

piątek, 21 maja 2010

Powrót...

To, że nie pisałam od połowy stycznia nie oznacza, że na rzecz nauki postanowiłam przestać oglądać filmy. Oj co to to nie. Chociaż zaprzestałam namiętnego śledzenia nowości filmowych. Mam nadzieję, ze to się zmieni. Bo gdy dowiedziałam się tydzień temu, że 28. maja wchodzi nowa ekranizacja "Seksu w wielkim mieście" to stwierdziłam, ze matura to jednak zło absolutne skoro doprowadziło mnie do takich zaniedbań! Ale powróćmy do tego co udało mi się obejrzeć. Głównie były to straszne odmóżdżacze no bo jak tu oglądać coś ambitnego przed maturą... No może z małymi wyjątkami. Nadal dokładnie pamiętam dwa ciekawe filmy. Pierwszym był "To skomplikowane" z fenomenalną ( jak zwykle) Meryl Streep. Trochę się tego filmu bałam. Jednak mimo wszystko ( mimo roli w "Diabeł ubiera się u Prady, mimo fenomenalnej roli w "Julie i Julia" ) bałam się powtórki ze znienawidzonego przeze mnie "Mama mia". Naprawdę jest to film, którego nie znoszę, mieszanka baaardzo nielubianych przeze mnie piosenek Abby z tragiczną fabułą... ach... jak można takie coś nazywać musicalem?! Ale wracając do "To skomplikowane"... Jednym słowem polecam. Idealny na deszczowy wieczór, zabawny i ...( nigdy nie przypuszczałam że to powiem o komedii romantycznej...) nieprzewidywalny! Wraz z siostrą ( jako te które pomysły na zakończenie mają już od pierwszych scen filmu) miałyśmy wiele różnych pomysłów na happy end, ale to nie przyszło nam do głowy.
Kolejnym filmem jest "Agora" którą widziałam jeszcze przed polską premierą. Świetny obraz. A o wysokim poziomie fabuły może świadczyć to , że mimo ciągłego zakuwania z historii ten film mnie nie odrzucał :)
Hmm i chyba na tym poprzestanę z filmami bo chciałam skupić się na tym co zajęło mi większość wolnego czasu, a mianowicie serial "Skins" ( polskie tłumaczenie "Kumple" jakoś do mnie nie przemawia). Serial brytyjskiej produkcji opowiadający o paczce nastolatków. Ostry, chwilami nawet wulgarny, jednym słowem prawdziwy. Łączy to co w filmach lubię najbardziej : dobra muzyka, fajne zdjęcia, niejednowymiarowe postacie, nieprzeciętne stroje, świetne poczucie humoru iii co mnie zaskoczyło to to, że ten serial okazał się niezłym wyciskaczem łez! Ostatnie odcinki 2 sezonu ( 5 jest w trakcie kręcenia) oglądałam z chusteczką w dłoni co u mnie zdarza się niezwykle rzadko. Tak więc 2 pierwsze sezony fenomenalne, 2 następne godne polecenia ale bez szaleństw... W swoim życiu obejrzałam sporo seriali, chociaż nie bardzo lobię tą formę. Żaden jednak nie zafascynował mnie jak ten. Nadal czasami oglądam sobie fragmenty moich ulubionych odcinków i nadal uważam je za mistrzostwo świata. Coś czuje że ten serial zostanie miłością mojego życia :)Polecam! Najważniejsze to nie zrazić się 1. odcinkiem.