sobota, 8 stycznia 2011

Turysta

Bałam się tego filmu. A raczej bałam się o Johnnego Deppa. Bo go uwielbiam, ubóstwiam itp, itd. A tu miał grać wespół w zespół z Angeliną Jolie, za którą nie przepadam... Jakoś nie wyobrażałam sobie ich w gorącym romansie. W dodatku opis jakoś wyjątkową historią się nie wyróżniał. Jednak film pozytywnie mnie zaskoczył. Angelina jest w tym filmie fe-no-me-nal-na! Świetnie udaje angielski akcent ( więc lektora, ani dubbingu stanowczo nie polecam) a w dodatku jest prześliczna. No i Johnny... Lekko mu się przytyło, ale to jedynie atut! Idealnie wpasował sie w rolę. Ta scena gdy biegnie w piżamie po dachu... ach... No dobra rozmarzyłam się :)
Fabuła nie powala, ale się uśmiałam ( co u mnie się nieczęsto zdarza) i oczarowały mnie zdjęcia. Film z pewnością nie należał do tanich. Hollywoodzki gniot? Myślę, że to za mocne słowa. Lekkie, sympatyczne, zabawne. Idealne na senny wieczór w kinie. Mi się podobało. Może trochę za sprawą tego, ze nie widziałam pierwowzoru, a może dlatego, ze po prostu nie potrafię krytycznie ocenić Johnnego :)

poniedziałek, 22 listopada 2010

Harry Potter i Insygnia Śmierci: część I

Oj tak jestem miłośniczką Harrego! I przyznaje się bez bicia. Niestety na premierze nie byłam, bo wizja kolokwium z niemieckiego o 8. następnego dnia była przerażająca. Ale piątkowy wieczór poświęciłam jemu. I kurcze było warto! Ostatni film, czyli Książę półkrwi, strasznie mnie zawiódł, chociaż książka należy do moich ulubionych. Adaptacja zajeżdżała Hollywoodem. Więc z przerażeniem oczekiwałam tej części. Miło się jednak zaskoczyłam. Mrocznie, mgliście, chwilami nieco monotonnie. Ale przecież taka właśnie jest ta książka! Niektóre sceny były jak wyrwane z moich wyobrażeń, chociaż klika dobrych zmian fabuły by się znalazło. Aktorsko jak zwykle nieźle. Główna trójka nie jest rewelacyjna, ale do tego już przywykłam. Sporne jest to czy warto jednak było dzielić ten film na 2 części. Prawda jest taka, że cała książka spokojnie by się w jednym filmie zmieściła. Tym bardziej, ze na 2 część pozostało jedynie 200 stron powieści. Na pewno jest to próba zarobienia jak największej ilości pieniędzy od wiernych fanów. I mi to nie przeszkadza. Z chęcią kupię latem bilet na 2 część. Recenzja definitywnie subiektywna...

Bazyl. Człowiek z kulą w głowie.

Pokochałam Jean-Pierre Jeunet'a gdy trafiłam po raz pierwszy na "Amielię", od tamtej pory obejrzałam ten film kilkanaście razy. Więc nie ma co się dziwić, ze Bazyla nie mogłam przegapić :)
Magicznie, cynicznie i bajkowo... chociaż fabuła średnio wciąga, przez co siostra wytrzymała tylko 40 min, uznając, że jest to nieudana kopia "Amelii". I może jest w tym cień prawdy... Ale te zdjęcia, rekwizyty jak wyciągnięte z filmu dla dzieci... Minimum dialogów, maksimum obrazu. I dlatego warto obejrzeć ten film. Miłe dla oka, nieprzeciążające umysłu. Idealne na jesienny wieczór :) Polecam dla fanatyków.

niedziela, 24 października 2010

Domowe kino

Nie oszukujmy się. W domowym zaciszu filmy oglądamy znacznie częściej niż na wielkim ekranie. Nie zawsze mamy dostęp jednak do filmów najnowszych. Polecam więc grzebanie w starych filmach, albo w filmach, o których zbyt wiele się w Polsce nie mówi. Ja ostatnio zachwyciłam się 2 takimi znalezionymi w eterze filmami, a mianowicie : "Biegając z nożyczkami" i "Prywatne życie Pippy Lee". Oba nieco zakręcone, świetnie wyreżyserowane z fenomenalnymi zdjęciami. Pierwszy tytuł powinien byc większości filmomaniaków dobrze znany. Młody chłopak w otoczeniu grupki, delikatnie rzecz ujmując psychicznie chorych, stara się przejść przez trudny okres dojrzewania. Tragiczna historia podana w niezwykle zabawny sposób.
Drugi, nowszy film opowiada o kobiecie, której zycie na pierwszy rzut oka jest szalenie proste i sielankowe. Lecz wszystko zmienia się gdy jej mąż oświadcza, że ma romans z jej przyjaciółką. Tragiczne wydarzenia przeplatają się z jeszcze bardziej tragicznymi wspomnieniami z jej przeszłości. Dobre kino z mnóstwem aktorskich gwiazd Hollywoodu. Bardzo miłe dla oka :)
O! to taki mały skrót :)

Street dance

Kolejna taneczna masówka, ale tym razem w wykonaniu brytyjskim i szczerze mówiąc dziwnie było słuchać tego silnego angielskiego akcentu. Ale co tu dużo mówić. Fabuła, a raczej jej szczątki, aktorzy, a raczej ich marni odpowiednicy- słabo, ale do tego przywykliśmy po obejrzeniu "Step up 1/2/3" , "W rytmie hip-hopu", "Shall we dance", "Take the lead" i wieeeelu innych. Swoją drogą wszystkie one figurują pod nazwą "melodramat muzyczny", co moim zdaniem kompletnie nie odpowiada temu co widzimy na ekranie. Może lepszą nazwą byłby np. "Video klip fabularyzowany"? No bo taniec i muzyka są tu najważniejsze.Myślę jednak, że dobór ścieżki dźwiękowej i choreografii Amerykanom jak na razie wychodzi lepiej.

Jedz, módl się, kochaj

Tak wiem obijam się, nie pisze, nie dziele się moimi spostrzeżeniami, ale to nie oznacza, że nie oglądam w ogóle! Jakiś tydzień temu ( a może i więcej...) udałam się z siostrą na film o którym czytałam już w lipcu. Znalazłam go przez przypadek ( wtedy jeszcze nie reklamowano go jak później) gdy szukałam informacji o pewnym bestselerze... Ja fanką takich historii nie jestem, ale siostra owszem. Załamała się po zobaczeniu obsady, jej wyobrażenie głównych bohaterów runęło jeszcze przed udaniem sie do kina. Ale mimo to poszłyśmy. Ja- żeby podziwiać piękne widoki jakich oczekiwałam, ona - z miłości do Elizabeth Gilbert. Myślę, że po części rozczarowałyśmy się obie. Ku rozpaczy siostry zmieniono jej ulubione wątki fabuły a niektóre całkowicie wycięto. Ja natomiast miałam ogromne wrażenie że treść przekazana jest trochę "po łebkach". Może ciekawiej byłoby rozdzielić film na 3 części? Co do zdjęć. Wiadomo, że jeśli czegoś sie oczekuje to potem nie zachwyca to tak jak się chce. Jeszcze bardziej rozczarowała mnie muzyka. Ogólnie bez szaleństw, ale film mimo wszystko daje notkę optymizmu. Mała kinowa terapia przeciwko zapracowanemu życiu w wielki mieście, ale bez głębszych przemyśleń. W sam raz dla tłumu, o czym świadczy szczególnie dobór aktorów :)

piątek, 1 października 2010

Huśtawka

Przez te kilka miesięcy wakacji dałam sobie także spokój z wymagającymi filmami ( czyt. zajęłam się serialowymi odmóżdżaczami). Obejrzałam tez kilka masówek ale jakoś nie było o czym pisać. Wczoraj jednak przypadkowo zostałam wyciągnięta do kina na "Huśtawkę". Słyszałam o niej wcześniej, ale nie spieszyło mi się ją oglądając z powodu obsady ( Karolina Gorczyca, Wojciech Zieliński, Joanna Orleańska). W tej kwestii za bardzo się nie myliłam. Aktorsko ten film nie powala. Fabuła też do wyjątkowych nie należy: mąż zdradza piękną, acz trochę nudną żonę z młoda projektantką mody. Ot cała historia. Generalnie miałam wrażenie, że film ten lepiej się oglądało, gdy nikt nic nie mówił. Dialogi przypominały sieczkę ... Wszystko uratowały jednak zdjęcia ( chociaż mnie nadal razi polski montaż...) Ujęcia, gra światłem, ach , CUDO! Muzyka także miła dla ucha... jednym słowem kolejny, polski film, o którym nie trzeba myśleć po wyjściu z kina :)
Aaa osobom, które panicznie boją się dentystów, stanowczo nie polecam tego filmu!