wtorek, 29 czerwca 2010

Bracia

Nie lubię współczesnych filmów wojennych. Oglądając je odzywają się moje głęboko pacyfistyczne poglądy. Nie potrafię jakoś współczuć bohaterom. No bo przecież nikt ich nie zmuszał? Sami zdecydowali się na taką pracę za bagatela niemałe pieniądze. Tak więc do "Braci" nie było mi spiesznie. (stąd ta duża przerwa w dodawaniu notek...) Ale obiecałam siostrze, że obejrzę więc się zmuszałam kilkakrotnie. Czy było warto? Szczere mówiąc... Jest to film niezwykle przejmujący, przepełniony emocjami, obok których nie da się przejść obojętnie. Chwilami z przerażenia zmuszona byłam nawet zasłonić oczy jak mała dziewczynka. Fabuła jednak jest przewidywalna, a cała ta historia tak jakby już gdzieś była... I nie chodzi mi tu o jego europejski pierwowzór ponieważ go nie widziałam. Ci którzy widzieli mówią, że ta wersja się nie umywa... Mimo wszystko pokazanie emocji oraz tego co się dzieje w głowach żołnierzy oraz ich rodzin zasługują na uznanie. Jednak czuć w tym komercję i smak amerykańskiego popcornu pokrytego dużą porcja lukru made in USA...

poniedziałek, 7 czerwca 2010

Jaśniejsza od gwiazd

Jane Campion przenosi nas do Anglii 1819r. Młoda Panna Brawne, swoista XIXwieczna projektantka mody, dla której suknie i bale są całym światem, zakochuje się w poecie... Romantyczna opowieść miłości rozkwitającej za plecami przyzwoitek, która staje się uczuciem jakby żywcem wyjętym z romantycznych wierszy.
Ogromnym plusem całego filmu są bez zwątpienia zdjęcia. Ich kolory zmieniały się wraz z porami roku, mroczne błękity, kwieciste róże, oślepiająca biel... Jest to na pewno powód dla którego warto ten film obejrzeć. Aktorsko jednak jakoś mnie on nie przekonał do końca. Główna bohaterka, która miała być "olśniewająco piękna" jakoś ( no nie wiem może jestem wybredna...) nie pasowała mi z aktorką ( Abbie Cornish). Za to bardzo dobrze spisał się w roli poety Ben Whishaw, którego pamiętać warto z filmu takiego jak "Pachnidło". Moją uwagę jednak od samego początku przykuła postać młodszej siostry bohaterki- Toots. Coś niezwykłego było w tej dziewczynce o burzy rudych włosów...Fabuła zaś niczym nie przypomina powieści Jane Austen. Tutaj do czynienia mamy z o wiele bardziej wymagającą skupienia historią... Mi jednak ona po pewnym czasie wydawała się po prostu nudna i mało realna. Pocałunki przed zaręczynami? W dodatku zabrakło mi innych wątków ponieważ wszystko kręci się tylko i wyłącznie wokół Panny Brawne i Pana Keatsa. Zakończenie zaś bardzo mnie rozczarowało, było zbyt oczywiste... Jednym słowem nie podzielam entuzjastycznych recenzji tego filmu...Jednak nie uważam tych 2 godzin za zmarnowane. Film pełen uroku. Może gdy obejrzę go jeszcze raz bardziej do mnie przemówi, może jestem za mało romantyczna do takich filmów?

"Chciałbym, żebyśmy byli motylami i żyli tylko trzy letnie dni. Trzy dni takiego życia z panią dałoby mi większą rozkosz niż 50 pospolitych lat..."

środa, 2 czerwca 2010

Disco robaczki

Wczoraj był Dzień Dziecka więc zdecydowałam się obejrzeć kreskówkę, jak na dziecko przystało. Jednak w tym całym rozgardiaszu świętowania nie zdążyłam dokończyć notki. Więc kończę dzisiaj.
W pamieci mam 2 kreskówki, które oglądałam w tym roku: "Odlot" i "Opowieść wigilijna".Hm... a może to był zeszły rok? Nieważne. "Odlot" to najlepsza bajka dla dzieci jaką widziałam od czasów "Króla lwa". I podkreślam to - dla dzieci. Bo fakt, że coś jest animowane nie oznacza, ze jest dla dzieci. Tak jest moi zdaniem z "Opowieścią wigilijną", która wydawała mi sie miejscami za trudna i metafizyczna dla przecietnego dzieciaka. W tej samej grupie bajek można umieścić "Shreka", "Włatcuf móch" itp. Z "Robaczkami..." miałam mieszane uczucia...Nie wiem dlaczego napaliłam się na ten film, ale jakoś zajawka mnie urzekła. Sam początek w stylu WB, dalsza część mimo wszystko pouczająca i dość łagodna jak na bajkę dla dzieci przestało. Trochę się także naśmiałam, ale nie jestem pewna czy młodsi zrozumieliby takie dość ironiczne poczucie humoru. Generalnie grafika nie jest to podobne od produkcji Pixara, Disneya czy Dreamworks co jest małym powiewem świeżości. Ta niemiecko-duńska produkcja próbowała zmierzyć się z wysokobudżetowymi produkcjami... Jednak wszystko wydaje się bardzo znajome. Muzyka w kreskówkach to już nie nowość ( Disneyowska "Księżniczka i żaba" podbiła serca milionów w tym i moje...), owady to tez już przeżytek (" Film o pszczołach" , "Mrówka Z", "Dawno temu w trawie" i wieeeele innych). Dzisiaj oczekujemy czegoś więcej idąc na kreskówkę do kina. Potrzebujemy przełomu na skale "Shreka" czy "Toy story" ( a bagatela 3 część już niedługo...). Ale skupmy się na plusach, bo mimo wszystko nie było przecież tak źle. Generalnie nie lubię polskiego dubbingu ( cały czas mam w głowie piskliwe głosiki w "Harrym Potterze"), zazwyczaj wybieram film z napisami. Teraz się jednak nie udało, ale nie żałuję! Polscy aktorzy spisali się fenomenalnie! W dodatku... Wodecki! No to było zaskoczenie... Co do muzyki. Kilka utworów moim zdaniem niefortunnie dobranych. Nie zachwyciła mnie piosenka Chylińskiej mimo powszechniej ekscytacji... ale za to ADHD nucę do teraz :)
Podsumowując. Dajmy szansę mniejszym produkcjom! Może wśród nich znajdzie się wreszcie jakiś oryginalny pomysł. "Disco robaczki" nieco odgrzewane, ale nie w mikrofalówce tylko w opiekaczu, z lekko chrupiącą skórka w postaci dubbingu i Y.M.C.A. po polsku :)

wtorek, 1 czerwca 2010

Perswazje ( 2007)

Uwielbiam Jane Austen! Uwielbiam! Do adaptacji jej książek wracam bardzo często. Rok temu usłyszałam o nowej wersji "Perswazji". Niestety jest to wersja telewizyjna więc w Polsce trudna do odnalezienia. Ale dzisiaj się udało. Widziałam już 2 poprzednie adaptacje tej książki i myślę, że mogą one górować nad takimi filmami jak "Duma i uprzedzenie" czy " Rozważna i romantyczną" ponieważ różni się ona znacznie ilością stron. W porównaniu do prawie 400-stronicowej "Emmy" ok 150 stron "Perswazji" to pikuś. O wiele łatwiej zatem ułożyć wierny tej książce scenariusz. Problem jednak miałam z główną bohaterką, którą gra tutaj Sally Hawkins. Kojarzy mi się ona jednoznacznie i wyłącznie z szalona i dziecinnie naiwną bohaterką "Happy go Lucky". Nie mogłam sobie wyobrazić jej jako rozważnej i cierpiącej z miłości. Ale wysiliłam się i i próbowałam skupić tylko i wyłącznie na Anne Elliott. Hm to chyba moja ulubiona bohaterka Janne Austen... Mimo moich obaw, Sally poradziła sobie nieźle. "Perswazje" to film o czekaniu... Ci którzy przeczytali choć jedną z książek Austen mogą domyśleć się szczegółów. Świat wyższych sfer w Anglii XIX wieku, bale, piękne sukienki i wytworne maniery... ach zawsze marzyłam aby choć na chwilę tam się znaleźć, a dzięki "Perswazjom" to się udało, mimo że tylko duchowo. Nie jestem dobrym krytykiem takich filmów. Dla mnie one zawsze pozostaną idealne.