niedziela, 24 października 2010

Jedz, módl się, kochaj

Tak wiem obijam się, nie pisze, nie dziele się moimi spostrzeżeniami, ale to nie oznacza, że nie oglądam w ogóle! Jakiś tydzień temu ( a może i więcej...) udałam się z siostrą na film o którym czytałam już w lipcu. Znalazłam go przez przypadek ( wtedy jeszcze nie reklamowano go jak później) gdy szukałam informacji o pewnym bestselerze... Ja fanką takich historii nie jestem, ale siostra owszem. Załamała się po zobaczeniu obsady, jej wyobrażenie głównych bohaterów runęło jeszcze przed udaniem sie do kina. Ale mimo to poszłyśmy. Ja- żeby podziwiać piękne widoki jakich oczekiwałam, ona - z miłości do Elizabeth Gilbert. Myślę, że po części rozczarowałyśmy się obie. Ku rozpaczy siostry zmieniono jej ulubione wątki fabuły a niektóre całkowicie wycięto. Ja natomiast miałam ogromne wrażenie że treść przekazana jest trochę "po łebkach". Może ciekawiej byłoby rozdzielić film na 3 części? Co do zdjęć. Wiadomo, że jeśli czegoś sie oczekuje to potem nie zachwyca to tak jak się chce. Jeszcze bardziej rozczarowała mnie muzyka. Ogólnie bez szaleństw, ale film mimo wszystko daje notkę optymizmu. Mała kinowa terapia przeciwko zapracowanemu życiu w wielki mieście, ale bez głębszych przemyśleń. W sam raz dla tłumu, o czym świadczy szczególnie dobór aktorów :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz